gdy zgaśnie słońce
moje oczy przeleje krew
cierpień w których moje imię
będzie tylko namiastką codzienności
gdy zgaśnie słońce
moje dłonie staną się szorstkie
przez życie doświadczone obojętnością
walką o każdy fragment oddechu gorącego
gdy zgaśnie słońce
serce moje pęknie bezgłośnie
obficie karmione obłudą codzienną
za którą dążąc zapomniałem że żyję
gdy zgaśnie słońce
Twe oczy zapomną że istniałem
brodząc po omacku w cierpieniu
ujrzysz słowa... jak dobrze było nam razem
powiem Ci kiedyś ... jak bardzo lubiłem Twój oddech... jak bardzo tęskniłem za Twymi dłońmi...jak głuszyłem serce w obawie przed jego rozwiązaniem.....
![](https://2392790cdb51a894ec1a-e146db6f34459ec8aa420527f9ed438e.ssl.cf1.rackcdn.com/64392959_l.jpg)
niekochany
Rejestracja:
"Kiedy następnym razem zaczepisz mnie choćby o milimetr pomyśl o dniach w których będę szukał spokoju"
Kiblowe opowieści
Już szedł do kibelka
już spodnie rozpinał
gdy weszła ona ...
Pociekła mu ślina ...
Myśl szybko zeszła
na jej smukłe wdzięki ...
I patrząc się ślinił...
Wydał dziwne jęki ...
A ona patrzyła lekko zawstydzona ...
No kto ci to zrobił ...
Kto ptaszka pokonał ...
Siedzi tam biedny
skulony jak myszka ...
Daj mi go w dłonie ...
Powiedziała i wyszła ...
I został biedaczek samotny jak palec
spodnie spuszczone tak jak jego ptaszek. ....
Ach myśli ona jak pocieszyć biedaczka...
ustami objęła zmęczonego ptaszka...
W dłonie uchwyciła, całowała czule...
usta rozchylając... po spijała bóle...
siedzi i szlocha nad swoim żywotem
a niech to szlag trafi...
i trąci go kotem
doprowadź mnie kotku
szałem mnie rozbieraj
daj zaznać Twej myszki
i już nie uciekaj
sztuka ironii polega na własnych słabościach
już spodnie rozpinał
gdy weszła ona ...
Pociekła mu ślina ...
Myśl szybko zeszła
na jej smukłe wdzięki ...
I patrząc się ślinił...
Wydał dziwne jęki ...
A ona patrzyła lekko zawstydzona ...
No kto ci to zrobił ...
Kto ptaszka pokonał ...
Siedzi tam biedny
skulony jak myszka ...
Daj mi go w dłonie ...
Powiedziała i wyszła ...
I został biedaczek samotny jak palec
spodnie spuszczone tak jak jego ptaszek. ....
Ach myśli ona jak pocieszyć biedaczka...
ustami objęła zmęczonego ptaszka...
W dłonie uchwyciła, całowała czule...
usta rozchylając... po spijała bóle...
siedzi i szlocha nad swoim żywotem
a niech to szlag trafi...
i trąci go kotem
doprowadź mnie kotku
szałem mnie rozbieraj
daj zaznać Twej myszki
i już nie uciekaj
sztuka ironii polega na własnych słabościach
Smycz
zaparowane oczy serca
ust zamkniętych drżenie
oglądając się za siebie
czuję jakby przerażenie
białą flagą Twojego zapachu
podbródek ku ziemi wyciągam
jakbyś dziś tu była
wokół się rozglądam
rozpuszczam w dłoniach sople
słoność łez wyczulona
nie bądź mi już smutną
tylko uśmiech nostalgię pokona...
wyprowadzam tęsknotę na spacer jak psa kością przywołując okłamuję że ją dostanie
ust zamkniętych drżenie
oglądając się za siebie
czuję jakby przerażenie
białą flagą Twojego zapachu
podbródek ku ziemi wyciągam
jakbyś dziś tu była
wokół się rozglądam
rozpuszczam w dłoniach sople
słoność łez wyczulona
nie bądź mi już smutną
tylko uśmiech nostalgię pokona...
wyprowadzam tęsknotę na spacer jak psa kością przywołując okłamuję że ją dostanie
https://www.youtube.com/watch?v=04wLNGk8xxg
słowa budzące słowa
https://www.youtube.com/watch?v=vQHVFEf09ok
Kiedy Cię nie ma
Usta nie udają drżenia
Powieki tracą chęć dążenia
Dłuży się czas...
Jak tęsknoty czas
W mych źrenicach płacz
Jak na niebie ptak
Ust Twych słodki smak
Czuję wiatru ruch
Za mną stoisz znów
Serce kochać chce
Lecz Ty już nie...
Bo gdy Cię nie ma
Serce upada spod chmur istnienia
Delirka kroczy na fali zapomnienia
Kurczę się ja...
Jak tęsknoty czas
W mych źrenicach płacz
Jak na niebie ptak
Ust Twych słodki smak
Czuję wiatru ruch
Za mną stoisz znów
Serce kochać chce
Lecz Ty już nie...
Na północnej stronie góry został ślad ... mojego niebytu