Mgieł porannych szalem
pola otulone
cisza dookoła
wszystko snem zmożone.
Coś na wschodzie drgnęło
toczy rozespane
błyskają promienie
złotem przetykane.
Nocka ociężała
z odejściem marudzi
słońce coraz wyżej
świat się ze snu budzi.
Na rączym rumaku
kłusuje na oklep,
wiatr z liści strzepuje
sennych marzeń krople.
Drzewa powyginał
aerobik ćwiczy
słoneczko się śmieje
krople rosy liczy.
Słychać śpiewy ptaków
głosy ludzkiej mowy
szmer cywilizacji
zwykły dzień majowy.
Idol