Pogrążająca samotność, nieustające łzy i chora nienawiść do otaczającego ją świata – tylko to potrafiła czuć w owych momentach. Nawet rozczarowanie nie znalazło dla siebie tam miejsca, za dużo w jej życiu było tych chwil. Chwil samotności. Tylko ona ją rozumiała, tylko ona... Zbliżała się północ, jej oczy coraz bardziej spuchnięte od gorzkich łez, nadziei i wiary na zbliżające się minuty coraz mniej. Usłyszała cichy szelest, zbliżające się do niej kroki – łatwo było się domyślić, przecież schody na strychu mają już ze sto lat. Wiedziała, że idzie ona, ta wspaniała pani, która jej nigdy nie opuszcza, ta która zajmuje największą część w jej życiu. Wiedziała, że jej nie chce. Tak bardzo ją nienawidziła, tak bardzo chciała by odeszła od niej na zawsze, tak bardzo...
- puk, puk – rozległ się głos zza drzwi.
- Kto tak!? – szeptem zapytała się ...
- To ja... samotność, otwórz mi! – krzyknęła z satysfakcją Samotność.
- Odejdź... błagam odejdź!!! – zalana łzami krzyczała ile miała tylko sił.
- Nawet jeśli nie otworzysz i tak wejdę. Przecisnę się przez dziurkę od klucza, prześliznę szparą pod drzwiami albo najzwyczajniej w świecie przeniknę przez te drewniane drzwi... – z drwiącym śmiechem powiedziała Samotność.
- To po co pukasz!?... – przez zaciśnięte wargi, resztkami sił wypowiedziała ostatnie słowa.
- Czy ktoś oprócz mnie pukał!? Czy ktoś oprócz mnie odwiedził Cię!? Czy nad zwyczajniej w świecie chciał z Tobą z własnej nieprzymuszonej woli spędzić wieczór!? – poważnym tonem powiedziała Samotność
- ... – rozległa się cisza.
agax8
mieszkam na wsi :) :)
Rejestracja:
Może nie jestem idealna, ale idealnie sobie z tym radzę.