Tu leży tak i taki, co mroczył spojrzenie,
nikt za nim nie tęskni i to się nie zmieni.
Pozwoliło mu odejść dopiero twe pojawienie.
Sam nie wiedziałem, jak wiele odmieni.
Leży pod płytą zobojętnienia i wiary,
że wszystko już będzie takie jak trzeba.
Bez niego nie będę się czuł zbyt stary,
by wierzyć w szczęście i wołać chleba.
Skoro już zasnął, niech śpi snem z kamienia,
niech się nie budzi przed świata zachodem.
Odkąd cię sięgam długością mojego ramienia,
chleb jadam z masłem i jeszcze z miodem.
Tu spoczął na wieki ten, co chciał mnie zjeść.
I niechaj tu leży bez zmiłowania.
Z anielską łatwością zdołałaś go rozgnieść.
Taka jest siła twojego kochania.