Jak zadbane, naturalne paznokcie, prawda? To lubię. Właścicielka takich rąk może ubrać wszystko bez obawy o jakieś dysonanse kolorystyczne i stylowe. Nie rzucają się w oczy , nie szokują designem, nie powalają długością. Pasują i do licealistki, i do bizneswoman. Na każdą okazję, bo przecież zawsze je można pomalować.
Wyczucie stylu i smaku albo też przyporządkowanie jednego i drugiego do wieku co niektórym stwarza jednak trudności. Do dziś pamiętam - ach, jak ten obraz utkwił mi w umyśle! - panią w okienku pocztowym. Wiek - na oko pięćdziesiątka. Wiek pani a nie okienka oczywiście. Sprawnym ruchem obdarzała pieczątką wszystkie moje polecone, a ja trzymałam się podłogi, bo zobaczyłam jej pazury. Brokatowy do granic możliwości, intensywny, oczojebny zielony. I jakieś kamyczki. Coś między tym..
a ty...
A tak na marginesie: nie powierzyłabym moich rąk tipserce, która nie wstydzi się zamieszczać w sieci zdjęcia tak szitowej jakości.
No właśnie, bywa, że tipsy są połączeniem parafialnego straganu jarmarcznego z bożonarodzeniową choinką. Określenie barokowy przepych byłoby tu komplementem.
Czasami mam też wątpliwości co do sensowności noszenia tipsów takich rozmiarów. Nasuwa mi się jedno. Ich właścicielka nie myje naczyń, nie stuka na klawiaturze i na pewno nie ma telefonu komórkowego z dotykowym wyświetlaczem. Prędzej pasowałyby tu duże przyciski jak w telefonach radiomaryjowej sieci W Rodzinie.
Przykro mi, ale tego typu (po)twory kojarzą mi się wyłącznie z najsłynniejszą posiadaczką różowego jednorożca.
co W y na to????Prosze o smiałe wypowiedzi!!!